Andrzej przywitał się ze mna i od razu oświadczył, że szybko bierzemy taksówkę zanim inni ją wezmą. Jak się okazało od tego momentu czerwone flagi Chińskiej Republiki ludowej taksówki i chińskie delikatesy w różnej postaci będą nam towarzyszyć niemal nieustannie :) Na chwilę do mieszkania, szybki prysznic i już wychodzimy na lunch, bo godzina odpowiednia, a potem będzie trudno. Poszliśmy do całkiem zwyczajnie wyglądającej restauracji gdzieś przy 3 obwodnicy, gdzie najbardziej zaskoczył mnie młody kucharz, Chińczyk recz jasna, który to zaopatrzony w dwa wielkie noże w gnieniu oka na naszych oczach podzielił wspomnianą kaczkę na 144 plasterki. Pycha! Oczywiście najlepiej zamówić do dań piwo. Mimo, że jest ono słabe (3%) swoją objętością (660ml) pogłębia mój stan z samolotu...mam ochote, niemiłosierną ochotę na drzemkę, ale wiem, że to najgorsze na jetlag...Andrzej ma już cały plan przygotowany dla mnie...