Po lunczu postanowiliśmy, że pojedziemy odwiedzić typowe chińskie domy, Hutongi, a podróż tę dla odmiany odbędziemy rikszą a nie taksówką. Zresztą podczas próby złapania jednej z taksówek, taksówkarz, gdy tylko mnie zobaczył niemal z krzykiem wsiadł do taksówki i odjechał, nie on nie odjechał on po prostu uciekł przed nami. Jak się dowiedziałem takie zachowanie jest tutaj normalne, bo z turystami niechińczykami lepiej uważać, bo jak się poskarżą na zły serwis to może być dla taksówkarza koniec jego kariery, a w Pekinie bycie taksówkarzem jest ponoć całkiem dochodowe. Dostrzegliśmy niedaleko jeziora rikszarzy, cena którą nam zaśpeiwali jest oczywiśnie absolutnie nierealna, Andrzej-bogu dzięki-znając chiński targuje się w ich stylu. Widok ten dla mnie jest niezwykle pocieszny. Oczywiście muszę wejść w tę grę i udajemy, że odchodzimy, rikszarz nas goni i ciągnie za rękaw, że jednak troche taniej, ale nie tak tanio...etc w końcu udało się, cena rozsądna my w rikszy, temperatura około minus 15 stopni, ale w ogóle się tego nie odczuwa, gdyż wilgotność powietrza jes niemal zerowa...ruszamy rikszą do hutongów bogatych i biednych....mój dzień trwa okolo 16 godzin, ledwo patrze :) a my w planie mamy jeszcze restaurację :)